SPRZECZNOŚCI W CZŁOWIEKU

ODPOWIEDZ
ram
Articles: 0
Posty: 81
Rejestracja: 11 cze 2020, 21:26
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

SPRZECZNOŚCI W CZŁOWIEKU

Post autor: ram »

Panuje powszechne przekonanie, że jak ktoś kogoś krzywdzi, to nie ma co go kochać, bo byłby to przejaw masochizmu. Ludzie nie rozumieją tego, czym jest uniwersalny stan kochania, który sam jest przecież bramą do prawdy, jak i do człowieczej godności. Skoro się więc kogoś kocha, to równocześnie akceptuje się jego błędy i wspólnie (jeśli jest taka możliwość) szuka sposobu na to, by zminimalizować skalę popełnianych błędów.

Jeśli ktoś czyni źle i przed tym ostrzegamy innych, to wyraźnie opowiadamy się za prawdą i szczerością. Nie ma więc siły, która wówczas zabroni nam wypowiedzenie prawdziwych, czyli negatywnych dla tego człowieka stwierdzeń. Jednak dla osoby, która tylko częściowo akceptuje ocenianie jako taki element poznawczy i osądzanie jako dokonywanie wyborów, to wciąż ma wątek kryminalny i nieetyczny. Dlaczego? Bo taka osoba robi co może, aby samej być wybieloną tam, gdzie się mówi o jej błądzeniu.

No i tu powstaje sprzeczność, która doprowadza do zapętlenia, a potem do powstania poważnego konfliktu wewnętrznego. Niektórym ludziom wciąż się wydaje, że siebie można wybielić, że jakieś prawa i zasady dotyczą wyłącznie innych, ale nie wszystkich. Że można ostrzec przed lichym dentystą kogoś tam, ale nie przed nami, jeśli się by to nas dotyczyło (nas będących dentystą). Wtedy to by było nieetyczne. Gdy ktoś z zajadłością twierdzi, że nie będzie kochać swoich opozycjonistów, to na pewno nic nie wie o mądrości serca i o tak zwanej świadomości energetycznej.

Dlaczego więc taka osoba zabiera głos w sprawach dotyczących ludzkiej natury, choć sama zaprzecza wszystkiemu, co opisuje jej zachowanie jako społecznie niesprawne? Jest tak, bo tak funkcjonuje zaprogramowany umysł. To jest typowa cecha człowieka fizycznego (nie psychicznego, który już się budzi), który próbuje zabłysnąć i skupić na sobie uwagę innych ludzi z chęci zysku.

Nie znając prawdy, lepi ze słów iluzję prawdy i skarmia nią naiwnych ludzi (fizycznych), którzy niczego do końca nie rozumieją. Co zaskakujące, takie zagmatwane i w kółko powtarzane wypowiedzi nęcą słuchaczy jak pszczoły miód. Okazuje się bowiem, że aromat sprzeczności, którym nasącza się społeczeństwo, już dawno temu stał się częścią naszej istoty. On jest jak lek na skołatane serce.

Bez sprzeczności, które przyjmujemy już za pozytywną cechę naszej natury (ona jest wgryziona, wkomponowana w naszą osobowość) nie można już mówić o dobru, wytykając jednocześnie błędy drugiemu człowiekowi. Postanowiono więc, że można mówić o prawdzie, ale zarazem trzeba jej zaprzeczać. Mówić o Bogu, a jednocześnie miast ku niemu iść, to służyć tylko ludziom, którzy o Nim mówią. A wszystko dlatego, że przybliżenie się do Absolutu mogłoby nas naprawdę zmienić, czego w rzeczywistości nie chcemy i bronimy się przed tym rękami i nogami.

Pragniemy jedynie wmówić innym, że staramy się być prawdziwym człowiekiem, a z drugiej strony, wcale nie mamy zamiaru tego robić. Trzeba więc tu upiec dwie pieczenie – błyszczeć, ale tam robić swoje. Dzięki sprzecznościom więc jesteśmy tacy, jacy byliśmy do tej pory, a zarazem w oczach innych ludzi widzimy inny, doskonalszy obraz samych siebie. Obraz, który malujemy kłamliwym słowem.

Hołdowanie sprzecznościom pozwala zachować dwulicowość, bez której współczesny człowiek nie potrafi już funkcjonować. Jednak utrzymanie w sobie modułu sprzeczności, tej dwulicowości z tego wynikłej, wywołuje bezrozumny stan męki wewnętrznej. Przecież chcemy żyć poprawną interpretacją świata, a jednak mocno trzymamy się paragrafu o świętej nieświętości. To tak, jakby niecność i ignorancja usadowiły się w człowieku i przywdziały maskę cnoty i mądrości.

Tak bardzo się do takiej postawy przyzwyczailiśmy, że te widoczne w wypowiedziach ludzi sprzeczności nie tylko nikogo już nie rażą, ale wręcz przeciwnie. Są potwierdzeniem tego, że mamy do czynienia z dziejową normalnością, gdzie słuchacz i mówca zgodnie zakładają, że wszystko co istnieje ma prawo mieć dwa oblicza.

Czy normalny człowiek może przeczyć sam sobie nie tylko w słowie, ale i w postępowaniu? Kto tak na dobrą sprawę nie zdaje sobie z tego sprawy kim i czym jest, oraz że świadomie karmi ludzi bzdurami? To jednostka energetycznie dysfunkcyjna. Ktoś, kto sam jest jedną wielką sprzecznością, fałszem i propagandystą uwstecznienia. Dlaczego? Bo uwstecznionych ludzi można wykorzystać. Taki ktoś wychwala więc ludzi, a jednocześnie dokopuje w czymś tam, by oni w swym konflikcie wewnętrznym patrzyli na niego jak na cudo i płacili za konsultacje.

Słowem, wstaw komuś moduł sprzeczności, a już nic więcej nie zrozumie i będzie twoim wiernym słuchaczem, czyli odbiorcą treści zagmatwanych i nieprawdziwych, ale będących twoim i tylko twoim produktem. Sprzeczność to niebezpieczny stan wewnętrznego zakłamania, który dręczy i niszczy niemal wszystkich ludzi. Zatrute nią osoby nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że taką postawą przymuszają innych do wyrażania się w nienawiści. To cmentarz doktrynalnych zabobonów.

A może nadszedł już czas, by przyznać się do tego, że świat dzieli się na ludzi normalnych i zagubionych. Na białych i na czarnych. A skoro tak, to wszędzie występują obie nacje (ezoteryka, kościół, systemowe organizacje itd.), a nie tylko jedna, ta czysta, niewinna i wspaniała. Tymczasem ezoterycy (i kościoły) głoszą, że każdy, który mówi o czymś lepszym, kto idealizuje, sam jest co najmniej kimś wspaniałym, o ile nie idealnym. Czy jak ja będę mówić o pieczeniu pączków, to czy zostanę uznany za znakomitego cukiernika?

Ludzie mówią o wszystkim i to świadomie, choć tkwią w sprzecznościach, zmuszają innych do przyjęcia ich nieprawdziwego wizerunku, jako coś stałego i prawego. Trzeba mieć niezwykłą wyobraźnię, by twierdzić, że Bóg stworzył plus i minus, a więc dobro i zło i jednocześnie wierzyć w to, że się jest boskim posłańcem zesłanym na Ziemię. To w nim też jest dobro i zło, czy tylko dobro?

Drzewo Poznania jest jednocześnie Drzewem Dobrego i Złego. Samo słowo „zło” wymyśliła ludzka przebiegłość i nadała mu wymiar ujemny, ale zło, tak naprawdę ma wyłącznie wymiar nauki, która biegnie ścieżką niezręcznych posunięć, które popularnie nazywamy błędami. Tak funkcjonuje mechanizm poznawczy. Owszem, wystarczy nadać błędom rangę grzechu, by każdego przerazić do tego stopnia, by na gwałt zaczął szukać poratowania u mądrzejszych od siebie. Bo jak mu w głowie szumią sprzeczności, to nie wie co jest prawdą i pyta – kto wie? Jak ktoś mu powie, że wie, to do niego pędzi.
Tak proste wprowadzenie do umysłu modułu sprzeczności pozwala wtedy na manipulację w skali globalnej. Człowiek zaczyna się bać, bo łapie, że w tym wszystkim chodzi o to, by przetrwać po śmierci. Mało kto jednak pojmuje, że samo zaakceptowanie grzechu i tracenie czasu na rytualne się go pozbycie, to jest dopiero spaczenie, to dopiero prowadzi do upadku i sprzeczności.

Tymczasem doświadczanie rzeczywistości metodą prób i błędów jest wpisane w scenariusz stworzenia człowieka, jako stan naturalny. Oznacza to również, że co drugi dentysta i mechanik, zawsze będą kantować klienta. Będą to robić dotąd, aż staną się wiedzącymi. Sianie sprzeczności nie zaprowadzi ich ku światłu i nie zniechęci do obrabiania klientów. Wręcz przeciwnie, wzmocni w nich potrzebę wykorzystywania innych, bo będą czuć, co się tak naprawdę o nich myśli.

Gdybyśmy jednak przestali siać w sobie sprzeczności. Gdyby poznanie i osądzanie stało się chlebem powszednim, to takich społecznych dewiacji by ubywało. Ale skoro ludziom miesza się w głowach od rana do wieczora, skoro utrzymuje się ich w stanie permanentnego konfliktu wewnętrznego, to jak może być inaczej? Skoro ja urabiam innych, to jak mogę wierzyć w to, że jestem tak genialny, iż ustrzegę się przed podobnym postępowaniem i urabianiem ze strony innych, pozostałych członków społeczeństwa.

To właśnie sprzeczności ujmują też eksterminację ludzi w kategoriach chwały i upadku, nikczemności i braterstwa. Jeśli działasz w obronie granic i struktur systemu to strzelaj ile wlezie, nawet świętym zostaniesz. Ale to samo czyniąc w obronie własnych interesów, zostaniesz uznany za zbója i powieszony na drzewie. Gdzie tu logika?

Sprzeczność to paradoks, który może się stać przyczyną energetycznej psychozy, a jak wiemy, psychoza – taki odchył psychiczny, przybiera na sile i w końcu wywołuje stały, potężny, niszczący człowieka konflikt wewnętrzny, który przejmuje całokształt istoty ludzkiej. Człowiek by nie oszaleć, zakopuje to wszystko w podświadomości, ale to najgorsze rozwiązanie, bowiem lęk przed jego wydobyciem (tego konfliktu) i przyjrzenia mu się jest tak silny, że człowiek woli uznać od tej pory sprzeczność za naturalną ludzką cechę. Woli to zrobić niż się jej przeciwstawić w trosce o dobro własne i dobro praw ewolucji.

Jest jeszcze druga strona medalu, dla której człowiek woli żyć w sprzecznościach, czyli w zakłamaniu. To autentyczna chęć ukrycia własnego zła przed światem. To typowa postawa zapisana w module sprzeczności. Postawa od razu widoczna. To coś, co ludzie nauczyli się chować w zasadach moralności. Dziś grzeszymy, jutro się spowiadamy i znów jesteśmy świętymi. Kto uwierzy w takie rzeczy? Ano człowiek pochłonięty przez sprzeczności.

ŹRÓDŁO https://www.youtube.com/watch?v=IW_JsWAoaFI
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości